Tag Archives: Huanghuacheng

Great Wall – kaczka po Pekińsku – 1 maja którego nie było… czyli chiński galimatias

Po większości przespanych 11 godzinach w super ekskluzywnym i super szybkim (250km/h)pociągu sypialnianym z własnym TV i wyborem kanałów (większość po chińsku) docieramy do South Station w Pekinie.
Tak jak żegnał nas Szanghai tak i wita Pekin, super monumentalną konstrukcją dworca kolejowego, być może większą nawet gabarytowo od lotniska w Warszawie.
W Pekinie są jeszcze 3 inne dworce kolejowe, równie wielkie a dworzec wschodni nawet większy.
Dworce sa bardzo dobrze skomunikowane z centrum miasta, większość z nich połączona jest siecią metra.
Chociaż to nie metro jest tu najlepszą formą przemieszczania się. Pewnie większość z Was zna piosenkę „Nine million bicycles” V. Amorosi – i choć nie należy brać jej zbyt dosłownie, przynajmniej nie w obecnych czasach silnej ekspansji industrialnej i ekonomicznej całych Chin to rower jest naszym zdaniem nadal najlepszym środkiem transportu w tym mieście. Większość mieszkańców porzucając osławione rowery wybiera właśnie metro, stąd też przewrotnie twierdzimy, że metro nie jest najlepszym środkiem transportu a ROWER właśnie. Pokrótce przybliżając temat.
Kożystanie z metra wiąże się jak najbardziej w tym mieście z wszelkimi niedogodnościami spowodowanymi natłokiem pasażerów, jaki prawie każdy może przeżyć w godzinach szczytu w prawie każdym mieście europejskim. Jednak w Pekinie dochodzą pewne czynniki, których rzadko lub prawie nigdzie na świecie nie doświadczycie. I tak mamy tu:
– komunistyczny wynalazek limitowania wejść/wyjść do metra, najczęściej 3 bramki mimo, że pasażerów 2 razy tyle co w każdym europejskim mieście
– zepsute maszyny sprzedające bilety (najczęściej 1 działająca na 4 w ogóle) i jedno (góra dwa) okienka sprzedaży osobistej biletów, reszta świeci pustką.
-skaner bagażu (dosłownie: jeden na stacje) (dosłownie: każdego bagażu) przed wejściem w bramki biletowe (to już trzecia kolejka, w której będziecie stać)
-gdy już dotrzecie do rundy 4 i zejdziecie na peron, znajdziecie rządki ludzi ustawionych do wyznaczonych drzwi zatrzymań pociągu. Kolejka ta łączy się z kolejną niedogodnością a mianowicie…
– przepychanie się ludzi przy wejściu/wyjściu tak więc forma kolejki zamazuję się tym bardziej im bliżej znajduje się pociąg, by w chwili jego zatrzymania i otwarcia drzwi przedziału masa ludzi blokowała doszczętnie drogę wychodzącym i wpychała się do środka bez ich uprzedniego wypuszczenia (chcąc wyjść musisz być po prostu silniejszy)
Jaki ścisk panuje podczas tego procederu nie trudno sobie wyobrazić. Nikt nie zważa na deptanie po stopach, łokcie pod żebra, popychanie dłońmi pleców sąsiada to normalka. Przy czym nikt nigdy też nie komunikuje słownie, że chce przejść lub wysiąść, od razu przechodzą po prostu do czynu nawet w najmniej wygodnej pozycji idą w ruch dłonie lub nogi.
Raz nawet poszły tak mocno w ruch, że mimo kompletnego ścisku „ktoś”, „komuś” nadepnął pewnie nie tylko na stopę ale i na „EGO”, co skończyło się półtora minutowym sparingiem na środku wagoniku, siniakami i krwią na skroni. Mecz bokserski w metrze, jedna z atrakcji Pekinu i to oglądany z pierwszych rzędów – wątpliwa atrakcja.
Oczywiście kolejki to tylko część niedogodności i to nie tylko metra z którymi trzeba sobie radzić w tym mieście. Ciągłe patrzenie się tubylców (ale takie nachalne patrzenie, typu „co Ty tu …. robisz” lub „co za dziwoląg…”) i to nie raz czy dwa, jesteście obserwowani non-stop, pytanie tylko przez którą parę oczu? ;>
Aha nie myślcie, że sobie ułatwicie kupując bilety na kilka dni czy coś… jesteście w kraju o mentalności 25lat wstecz Polska. Za dobrze by Wam było, bilety tylko do nabycia na danej stacji z której podróżujcie i ważne na ten sam dzień.
Plucie tuż pod wasze stopy, też zdarza się często ale to już raczej na ulicy, żeby nie było że na metro się uparłem.
Są też dobre strony metra, bilet kosztuje 2Y (jak na dziś to ok. 80 groszy) oraz sieć połączeń jest bardzo rozbudowana.
Warto było to przeżyć ale żyć w czymś takim nikomu nie życzę.
Tak więc wybierzcie rower na poruszanie się po tym mieście, trasy rowerowe są tu wszędzie, każda z dróg ma wydzielony pas dla rowerów i skuterów.
Ciekawostka, chińskie skutery oraz rowery na baterie. Te same skutery, które pojawiają się coraz liczniej w Polsce tu przerabiane są na własną rękę bądź produkowane fabrycznie w wersji z akumulatorem zamiast baku paliwa.
Tak więc poruszanie się rowerem (jeśli już opanujecie wydawać by się mogło totalny chaos drogowy) jest najszybszym i najmilszym środkiem transportu. Odległości do pokonania są dość spore ale naprawdę warto. Pekińskie metro naszym zdaniem, wygrywa konkurencję „najbardziej stresujące metro świata”.
Spędzone w Pekinie 6 dni – dzięki super nieuprzejmości pewnej pani na dworcu kolejowym, która na nasze pytanie o pociąg nocny do Xian na 2 maja od razu zaoferowała nam najdroższy a pytając o dzień kolejny i tańszy bilet udzieliła również przeczącej odpowiedzi bez patrzenia nawet na monitor – będziemy wspominać do końca życia i śmiać sie do bólu.
Więc zostaliśmy o kolejne dni dłużej bo już trzeciego dnia bilety były. Typowe zachowanie jak sprzedawczyń w sklepie w kraju „po ile ta bułka?”… „a co nie pisze?”.
Zaś ekstra dni przeznaczyliśmy na dwudniowy wypad na mur.

Po kolei jednak.

Główne atrakcje Pekinu:
-Forbiden City (60Y+40Y przewodnik automatyczny, również po polsku) warto zobaczyć na początku by mieć rozeznanie czy chcecie jeszcze oglądać resztę świątyń za które apropo trzeba zawsze niemało płacić.

– Temple of Heaven (40Y) to bardzo znana świątynia warto ją zobaczyć jak i park dookoła

– Summer Palace,
– White Pagoda w Beihai Parku

– Lama Tample,
– Wielki mur, jedna z głównych atrakcji Chin, naprawdę warto ją zobaczyć.
Ceny za wstęp na mur zależną od miejsca w którym chcecie go zdobyć.
My ze swej strony odradzamy Badaling, szczegóły później.
Każdy hotel i hostel oferuje oczywiście wycieczki na mur, jeśli nie macie ekstra czasu a jedynie chcecie zobaczyć mur można skorzystać z jednej z tych ofert ale musicie wiedzieć, że płacicie w tej chwili ok. 100% wyższą cenę jaką płacą chińscy turyści, zazwyczaj nie jest to mało i jeśli macie być w dzielonej grupie z chińczykami za te pieniądze to lepiej sobie darować w ogóle bo wrócicie tylko z bólem głowy od „szczekaczki” pana przewodnika. Mając ofertę jednodniowego odwiedzenia Huanghuacheng za 400Y bez wyżywienia. Wybraliśmy ten właśnie odcinek muru ale na własną rękę, wydając w sumie za dwie osoby 400Y z noclegiem w wiosce tuż pod murem.
A oto jak to zrobić:
Autobus 919 odjeżdżający ze stacji Dongshimen Bus Station, tuż obok stacji metra o tej same nazwie zabierze was do miasta Huairou na płn. od Pekinu. Kursuje co kilka minut od godziny 7:00 rano, koszt 11Y, czas przejazdu ok. 1.5 godziny.
Następnie z miasteczka możecie wziąć taksówkę („oszuści” już będą tam na was czekać, choć będziecie raczej nielicznymi turystami w autobusie). My zapłaciliśmy 55Y za dwie osoby, chociaż kierowca wziął nas tylko i wyłącznie dlatego, że pochodził z wioski niedaleko muru i miał po prostu po drodze, inni chcieli za ten kurs przynajmniej 100Y. Byliśmy zmęczeni szukaniem „ponoć istnejących” mini busów (według LP) z miasteczka do wioski obok muru, oczywiście wszyscy wkoło „klamią”, że autobusów nie ma. Tak więc po sprawdzaniu osobistym w drodze powrotnej teraz już wiemy i informujemy, że mini busów nie ma są za to normalne autobusy, wyglądające ta samo jak ten co przywiózł was z Pekinu. Jest to linia 936 odjeżdża z centrum miasta ulica Quingchun Rd, kurs kosztuje 12Y i czas przejazdu ok. 1.5 godziny, wysiadacie jak już zobaczycie mur, który ciężko nie zauważyć gdyż ciągnie się na wysokim paśmie górskim na samym jego szczycie. Przystanek znajduje się 200m od samego muru zaraz za mostkiem lub kolejny 100m za murem więc nie ma obawy, że go przegapicie.
Nocleg w raczej ubogiej wiosce HuangHua jest dosyć zróżnicowany, jest kilka przydomowych pokoi do wynajęcia ale standardem odbiegają od europejskiej normy, ceny również jak dla chińskich gości, wyjściowe dla zagranicznego turysty 100Y łatwo można zbić na 50Y za pokój dla dwóch osób bez łazienki i 70Y z łazienką i TV. Gorzej jest z wyżywieniem, lepiej wziąść ze sobą jakiś prowiant z Pekinu (zawsze mogą was uratować zupki instant), chyba że nie straszne Wam wszelkie kulinarne eksperymenty. W samej wiosce jest kilka sklepików czasami tak zakamuflowanych, że ciężko je nawet odnaleźć stojąc naprzeciwko nich. W każdym bądź razie liczcie się z ekstremalną kuchnią lub ratujcie przywiezionymi kanapkami SUB.
Wejście na mur znajduje się tuż obok zapory na rzece. My wybraliśmy bardzo poranne wejście przez co uniknęliśmy opłaty (20Y) i część muru na zachód od zapory (czysto fotograficzne powody wyboru tej pory). Ruszając w jedyna możliwą zachodnią stronę w tym punkcie macie do przejścia ok. 2 km w części odrestaurowanym i zróżnicowanym murem do kolejnego punktu wstępu, gdzie mur całkowicie zmienia swój charakter i jeśli chcecie kontynuować dalszą drogę musicie poruszać się już bardzo zniszczonym i zarośniętym odcinkiem.
Polecamy ten odcinek jak i na wschód ot tamy, mur wygląda bardzo pięknie i majestatycznie, odrestaurowana w części konstrukcja muru i wierz strażniczych robi duże wrażenie wijąc się pomiędzy wysokimi szczytami oraz co ważne odcinek ten jest mniej uczęszczany przez turystów. Przeciwieństwo odcinka w Badeling. Co wiemy również z własnego doświadczenia, mieliśmy bowiem wątpliwą okazję przejeżdżać autobusem również obok tego właśnie odcinka muru. Natłok turystów tam panujący można porównać do tego z pekińskiego metra a cała sceneria nawet w połowie nie jest tak spektakularna jak w HuangHua, sam mur jest w o wiele lepszym stanie, odrestaurowany znakomicie przez co traci klimat starej budowli.
Możecie również udać się na Yanhuang część muru znajdująca się najbliżej Pekinu. Ok. 10km przed Badelingiem na tej samej drodze.
Musicie wziąć autobus nr 919 do Changping od 12Y i godzinę drogi a stamtąd taxi, gdyż jak się okazało na stacji Deshengmen Bus Station Pekinie zatrzymują się wprawdzie autobusy nr 919 ale żaden nie jedzie lub dokładniej pisząc nie zatrzymuje się w Yanhuang, każdy autobus na tej stacji ma numer 919 i każdy jedzie gdzieś indziej. Najlepiej wybrać autobus do Changping lub do Badeling (choć ten akurat z najdłuższą kolejką oczekujących) i stamtąd liczyć na taxi do Yanhuang. Autobus do Badeling mija bezpośrednio tą lokalizację ale nie zatrzymuje się tam (autostrada). Typowe rozwiązania w komunistycznym kraju na które musicie być szczególnie przygotowani w Pekinie.
Czas jednak zakończyć ten rozbudowany punkt atrakcji pekińskich. Mając jednak na uwadze brak jakichkolwiek informacji dostępnych w sieci na temat zwiedzania muru jak i dezinformacje LP mam nadzieję będę usprawiedliwiony i pomogę niektórym bardziej efektywnie zaplanować swój czas oraz zwiedzanie Wielkiego Muru, który naprawdę warto zobaczyć choć nie koniecznie w formie zorganizowanej wycieczki w jednej z chińskich ofert.
– wioska Chuandixia Village, 90km na zachód od Pekinu. Jednodniowa wycieczka do wykonania na własną rękę. Autobus nr 929 (16Y w jedną stronę) z ostatniej stacji metra (Pingguoyuan, linia nr 1). Przystanek autobusowy znajdziecie po prawej stronie od wyjściu z metra ok. 100m – po tej samej stronie ulicy.
Autobus zabierze was do wioski Zhaitangzhen skąd jest ok. 7km drogą X007 do samej wioski w górach, przyjemny spacer powrotny z górki, pod górkę możecie złapać liczne prywatne taksówki (20Y).
Po dwóch godzinach podróży znajdziecie się w zupełnie innej scenerii, z dala od pekińskiego zgiełku. Chociaż sama wioska jest na tyle popularna przy czym bardzo mała, że natłoku turystów uniknąć się nie da – to na okolicznych szczytach na pewno znajdziecie trochę samotności i ciszy.
Wstęp do wioski płatny (35Y), sama wioska jest bardzo urokliwa i emanująca klimatem chińskich filmów karate.

Garść faktów:

– Nocleg w Pekinie raczej drogi, jak na oferowany standard, hostele dosyć blisko centrum miasta (od 160Y), mimo specyficznego klimatu, starego budownictwa nie oferują nic ponadto (kradzież starych upranych skarpet, mówi wiele również o osobach tam pracujących bądź przebywających). Sprawdźcie 365INN (200Y pokój dla dwóch) może droższy ale standard też sporo lepszy od innych w okolicy.
– Wyżywienie, mimo bogactwa kuchni chińskiej nam z trudem przychodziło odnalezienie własnych smaków, które zaspokoiły by nasze kubki smakowe. Najtańsze jadłodajnie w centrach handlowych dla lokalsów serwują dania już od 5-7Y za talerz (najczęściej nie jadalnego „czegoś”) restauracje z kaczkami po pekińsku (od 40Y za pół kaczki). Naszym typem są restauracje w nowych centrach handlowych gdzie poziom obsługi jak i czystości jest zadowalający a ceny od 20Y za talerz najczęściej czegoś co macie możliwość zobaczyć choćby na zdjęciu przed zamówieniem (nikt nie mówi po ang. nawet pismo wszędzie „krzaczki”). Oczywiście zawsze i wszędzie MC/KFC uratuje znanym „smakiem” po nie trafionym wyborze lokalnego jedzenia, zestaw w MC od 23Y.
– Zakupy/markety. Możecie zapomnieć wszelkie inne podpowiadane kierunki i nazwy, udajcie się najpierw do Silk Street (Xiushui Jie, otwarty 9-21) to 5-cio piętrowy dom towarowy a na każdym piętrze co innego od „markowych” ubrań, walizek, galanterii, elektroniki, zegarków, do wszystkiego co nielegalne w świecie zachodu. Jeśli lubicie zakupy to spędzicie tam przynajmniej pół dnia tylko żeby pobieżnie zobaczyć każde piętro.
– Wynajecie roweru na dobę 15Y + 100Y depozyt.
– Bilet kolejowy soft sleeper do Xian 414Y.

Ocena ogólna miasta w skali 1-10 – 2* bo jeden będzie tylko za to że jest a Pekin – JEST DUZY to niech ma dwa.

Naszym zdaniem: jeśli wybieracie się na 2-3 tygodniowe wakacje na pewno powinniście omijać Pekin z daleka. Wszystkie zasady i rozwiązania w mieście przypominają jedynie ewenementy mogące powstać w iście komunistycznych umysłach, stając się na każdym kroku utrapieniem dla zwykłego turysty. Brak alfabetu rozpoznawalnego przez nasz krąg kulturowy a także znikoma znajomość języków obcych przez lokalsów, sprawia że zorganizowanie czegokolwiek na własną rękę staje się wręcz zadaniem na kilka godzin. Pekin nie jest miejscem nastawionym na zagranicznych turystów, brak tu map czy informacji turystycznych. Obsługa hoteli nawet tych typowo nastawionych na turystów zagranicznych mimo, że płacić musimy dwa razy tyle co goście krajowi nie jest w stanie udzielić kompetentnych informacji. Przykładem jakie informacje mam na myśli niech będzie odpowiedź jednego z pracowników hotelu, mówiącego dość dobrze po angielsku, na pytanie „gdzie odbywają się główne obchody pierwszo majowe w mieście?” odpowiedział „nigdy nie słyszałem o czymś takim”. Sami nie wiemy do końca czy to ich typowa ignorancja co do wiadomości (o części muru HuangHua wcześniej pytana recepcjonistka też nigdy nie słyszała) czy najszczersza prawda z tymi obchodami 1-go maja.
Starając się je odnaleźć na własną rękę w całym mieście bez rezultatu – jedynie na placu Tiananmen ponadprzeciętne tłumy oraz duża ilość czerwonych flag tego dnia, nic pozatym. W każdym bądź razie dziwne, że rodowity chińczyk nigdy nie słyszał o żadnych obchodach gdy każdy w Polsce przynajmniej raz w życiu widział krótką migawkę z obchodów w Pekinie w polskiej TV tego dnia. Tak więc pragniemy donieść „żadnych obchodów nie ma” .

Leave a comment

Filed under Azja-Australia